„Wyrzucam balast z mego balonu i mogę się wznieść, nagle
wystaję ponad przeciętność, chodzę po linie nad wodospadem Niagara, jestem
jednym z wielkich, jestem Michałem Aniołem odkuwającym brodę Mojżesza, Van
Gogh’em malującym czyste światło słoneczne, jestem Jesse Jamesem i jego dwoma braćmi, jestem Szekspirem, a tu za
progiem to nie jest trzecia aleja, to Nil, po którym płynie statek Kleopatra.’’
Takimi słowami główny bohater filmu Billy’ego Wildera „Stracony weekend”opisuje
swój stan upojenia alkoholowego. Tematyka uzależnień czy to narkomani czy, jak w
tym przypadku, alkoholizmu przewija się w kinie regularnie. Człowiek uwikłany w
nałóg, walczący z samym sobą, z własnymi słabościami to obraz, który w pewien sposób
intryguje, zaciekawia, ale przede wszystkim skłania do głębokich refleksji i
nie pozostawia nas obojętnymi.
Akcja filmu rozgrywa się w ciągu jednego weekendu, kiedy to
główny bohater wybiera się z bratem na wieś. Plan wyjazdu nie układa się
zgodnie z założeniami i Don, który od sześciu lat zmaga się z nałogiem
alkoholowym, zostaje sam w domu brata. Przez cały czas trwania filmu
obserwujemy człowieka, którego życie zostało zdominowane przez alkohol.
Przypomina to trochę walkę o przetrwanie. Chowanie butelek żytniówki w żyrandolu,
kratce wentylacyjnej, pod łóżkiem, zastawianie wszystkiego co akurat znalazło
się w zasięgu wzroku i może mieć jakąś wartość. Brak racjonalnego myślenia i
jakichkolwiek zahamowań, obłęd, obsesja w oczach to obraz człowieka, który
dostajemy.
Don w otumanieniu rozpaczliwie błąka się po znajomych
uliczkach usiłując zdobyć pieniądze na alkohol. Przez splot zdarzeń wywołanych
jego stanem, mężczyzna trafia na izbę wytrzeźwień, gdzie spędza noc. Dostajemy mocny, gęsty obraz ludzi
zniszczonych i zawładniętych przez alkohol. Bardzo odważna, wstrząsająca i zdecydowanie najlepsza scena w filmie.
Ray Milland. Nazwisko warte zapamiętania. Idealny przykład
przekroczenia granicy między wcieleniem się w postać, a zostanie nią. Milland nie
grał alkoholika, on się nim stał. Obłęd w oczach, strach przed jutrem i
maniakalny wyraz twarzy. Świetna rola drugoplanowa kobieca. Jane Wyman
genialnie sprawdziła się w roli zatroskanej, zakochanej bez pamięci Helen,
która od lat walczy z nałogiem swojego ukochanego.
Spotkałam się z opiniami, że finał „Straconego weekendu”
został na siłę spłycony i wyidealizowany. Reżyser przez cenzurę jaką w tamtych
czasach narzucał kodeks Haysa w kinie amerykańskim był zmuszony zmienić koniec
historii na bardziej optymistyczny i zadowalający odbiorcę. Uważam jednak, że
końcowe losy głównego bohatera zostały przedstawione w taki sposób, iż widz
samodzielnie dopowiada koniec tej historii.
9,5/10
Jaki jest Wasz ulubiony film Billy'ego Wildera?
Jaki jest najlepszy film według Was, który porusza problem alkoholu?
"Pół żartem, pół serio"- za każdym razem jak go oglądam płaczę ze śmiechu
OdpowiedzUsuń