Zjednoczone stany miłości




    W zeszłym roku Body/ Ciało Małgorzaty Szumowskiej zdobywało rozgłos za granicą i godnie reprezentowało polskie kino na arenie międzynarodowej. W tym roku natomiast sukces poprzednika powtórzył film Tomasza Wasilewskiego- "Zjednoczone stany miłości", który został wyróżniony za najlepszy scenariusz na festiwalu w Berlinie.


    Nie będzie błędem, jeśli napiszę, że najnowszy film Wasilewskiego jest o miłości. Reżyser jednak porusza jedynie mroczne, przerażające aspekty jednego z najpiękniejszych doznań jakie pojawiają się w życiu człowieka. Poznajemy losy czterech kobiet, które z czasem coraz bardziej się ze sobą przeplatają. Bohaterki łączy desperackie pragnienie miłości i wszystkiego co się z tym wiąże. Marzą o stabilizacji, towarzystwie, poczuciu bezpieczeństwa, dotyku, czułym spojrzeniu, zainteresowaniu. Rozpaczliwie szukają miłości wdając się w romanse, podtrzymując związek na odległość, czy 'dusząc' się w nieudanym małżeństwie. W filmie jest dużo miłości, zarówno duchowej jak i cielesnej. "Zjednoczone stany miłości" to zdecydowanie kino odważne, w którym widok nagiego ciała nie jest tematem tabu. Z jednej strony realizm, odzwierciedlenie rzeczywistości i brak jej gloryfikacji, łamanie wszelkich barier oraz podejmowanie się niewygodnych tematów bardzo mi odpowiada, z drugiej jednak były momenty, że czułam przesyt i miałam wrażenie przekroczenia pewnej granicy. Nie mam tu na myśli scen seksu, który został przedstawiony w negatywnym świetle jako jedynie powierzchowne i chwilowe uczucie wypełniające pustkę bohaterek, a częstego widoku gołych ciał, którego było aż nadto.



    "Zjednoczone stany miłości" mają bardzo ciekawy konspekt. Film rozpoczyna się kolacją z bliskimi, a widz odgrywa tu rolę jednego z gości. Od pierwszej sceny przysłuchujemy się intymnym rozmowom mając nieodparte wrażenie, że jesteśmy świadkami całej sytuacji. Tak jak nagle zostajemy do tej historii wplątani tak samo szybko rozstajemy się z bohaterkami. Brak punktu kulminacyjnego i urwane zakończenie nie pozwala widzowi poznać finału losów postaci. A co jeśli te historie nie mają swojego zakończenia? Czy te bohaterki mają w ogóle szanse na zmianę?

    Reżyser osadza swoich bohaterów w pokomunistycznej rzeczywistości. Blokowiska, szare, puste osiedla, brzydota i samotni, nieszczęśliwi ludzie. Obraz ten świetnie odzwierciedla zimna, ponura i przygnębiająca kolorystyka.



    "Zjednoczone stany miłości" to kino dołujące i męczące, które powoli wysysa całą energię, żeby na koniec zaśmiać się nam prosto w twarz i zostawić z tysiącem pytań w głowie, na które już nie dostaniemy odpowiedzi. Historie, które przedstawiają twórcy nie poruszyły mnie tak bardzo jak bym tego chciała, ale jeśli chodzi o warstwę wizualną już dawno nie czułam takiego uczucia euforii. Film polecam może nie dla samej fabuły, ale dla mistrzowskich kadrów, owszem.



7/10  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz