Festiwal Filmowy w Gdyni

 3 polskie produkcje, na które warto czekać


      Na tegorocznym Festiwalu Filmowym w Gdyni udało mi się zobaczyć zaledwie siedem produkcji z Konkursu Głównego z osiemnastu nominowanych filmów. Niestety ubolewam, ponieważ  ominęły mnie dwa, zapewne dobre seanse: „Noc Walpurgi” i „Obce niebo”, ale nie o tym. Z mojej strony chciałabym przedstawić dziś trzy produkcje, na które warto poczekać i rozważyć kinowy seans.







„Moje córki krowy” Premiera 15 stycznia 2016


Jest to drugi film z Konkursu Głównego, w którym twórcy przedstawiają nam motyw walki z chorobą w sposób dopingujący, dodający siły i podnoszący na duchu. Różnica jest jednak taka, że „Żyć nie umierać” nachalnie gra na emocjach widza, siląc się na optymizm, a w przypadku produkcji Kingi Dębskiej wszystko jest podane subtelnie i z polotem. Słodko- gorzka opowieść o przemijaniu, rodzinnych relacjach, walce z chorobą przepełniona ciepłem i radością. Solidne dialogi, ciekawe postacie i kawał dobrej roboty! W rolach głównych: Agata Kulesza, Gabriela Muskała, Marian Dziędziel, Marcin Dorociński.
Moja ocena: 7/10





 „Córki dancingu” Premiera 25 grudnia 2015


Produkcja należąca do takich, w których fabuła nie jest najistotniejsza, a bardziej zwraca się uwagę na formę. Tak naprawdę nie jestem pewna czy ten film ma w ogóle jakieś głębsze dno, ukryty sens, przesłanie, którego nie dostrzegłam. Dla mnie jest to produkcja o dwóch krwiożerczych syrenach, które wyśpiewują piosenki zespołu „Ballady i romanse”. Mamy tu gatunkowy misz-masz, od musicalu po fantastykę i na horrorze kończąc. Ten baśniowy, mroczny świat jest jednak tak intrygująco i świeżo przedstawiony, że jestem w stanie przymknąć oko na pewne niedociągnięcia. Zdania na temat tej produkcji zapewne będą skrajnie podzielone, ponieważ tak specyficznego i surrealistycznego kina w Polsce dawno/ nigdy nie było. Dla mnie to świetny, bardzo odważny debiut reżyserski, na który warto się skusić.
Moja ocena: 7/10 ♥




„Demon” Premiera 16 października 2015


Akcja filmu rozgrywa się w ciągu jednej nocy podczas wesela , które odbywa się w starej szopie należącej kiedyś do dziadka Panny Młodej. Mamy tu znikające szczątki, mroczne historie, zjawy, opętania, czyli innymi słowy „Wesele” Smarzowskiego z metafizycznym tłem. Nie wszystko w tym filmie kupuję, nie wszystko mi się podobało, jednak faktem jest, że samo podjęcie się takiego tematu jest dość ryzykowne. Bo jak to? Duchy, demony w polskim kinie? To nie może się udać. Były momenty budowania napięcia i produkcja ma świetne zdjęcia. Brakowało mi może jakiegoś większego kopnięcia w tej historii, ale to nadal bardzo dobrze zrealizowane kino.
Moja ocena: 7/10




Na jakie premiery z gdyńskiego festiwalu czekacie najbardziej?
Jakie są Wasze wrażenia po rozdaniu Złotych Lwów? Body/Ciało Szumowskiej najlepszym filmem. Zasłużył? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz