28 dni później


   Parę dni temu postanowiłam na moment oderwać się od starego kina, które ostatnimi czasy tak namiętnie mnie pochłonęło i powrócić do kina brytyjskiego. Moją odskocznią okazał się horror w reżyserii Danny’ego Boyle’a pod tytułem „28 dni później”.  


   W ośrodku badań nad ssakami naczelnymi grupka ludzi dokonuje włamania chcąc uwolnić zamknięte i wykorzystywane do celów badawczych zwierzęta. Okazuje się jednak, że jednostki są chore. Została im wszczepiona agresja, którą zarażają przez krew lub ślinę zdrowe osobniki. Zwierzęta, mimo protestów ze strony naukowców, zostają wypuszczone z klatek atakując napotkanych ludzi. W Wielkiej Brytanii wybucha epidemia, która bardzo szybko rozprzestrzenia się do Europy, dalej do Ameryki, aż w końcu opanowuje cały świat. Mija 28 dni od wybuchu zarazy. W jednym z londyńskich szpitali wybudza się pacjent, który był w stanie śpiączki. Jim, w którego postać wcielił się Cillian Murphy, zdezorientowany przemierza ulicami opustoszałego, wymarłego Londynu. Obraz miasta, które reżyser pokazuje nam za pomocą wędrówki głównego bohatera okazał się najbardziej zapadającym w pamięć momentem. Zasługa w tym przede wszystkim kilku świetnych kadrów i oprawy muzycznej, która swoim ciężkim i mocnym brzemieniem nadała całości niepowtarzalnego klimatu.


   Zmorą współczesnych horrorów, szczególnie amerykańskich, jest przylgnięcie do nich łatki kina rozrywkowego. Łatwo zauważyć, że treść, przekaz filmu w tym gatunku stała się sprawą drugorzędną. Horror pełni funkcję tak zwanego ‘odmóżdżacza’, który ma wywołać odgórnie zamierzone emocje nie pozostawiając po sobie nic wartościowego i godnego poddania jakiejkolwiek analizie. Danny Boyle jednak ucieka od tego wzorca i tworzy film inteligenty, pozwalający na refleksję, a przy tym mroczny, trzymający w napięciu i angażujący widza w dalsze losy bohaterów.

    Jim napotyka na swojej drodze młodą dziewczynę i ojca z nastoletnią córką. Razem postanawiają, dzięki usłyszanemu nagraniu odnośnie pomocy, którą zapewnia wojsko, wyruszyć w stronę Manchesteru z nadzieją odnalezienia schronienia i ratunku. Dużym plusem produkcji jest fakt, że epidemia i zombie są tak naprawdę jedynie otoczką. Film skupia się na ludzkiej naturze, na instynktach i zachowaniach człowieka. "28 dni później" to obraz o poszukiwaniu siebie i wartości, jakimi powinniśmy się kierować.

Znalezione obrazy dla zapytania 28 dni później

   Dobrze napisany scenariusz jest jednym z największych atutów produkcji. Nic dziwnego, jeżeli stoi za tym takie nazwisko jak Alex Garland. Scenarzysta ma w swoim dorobku takie produkcje jak "W stronę słońca", "Nie opuszczaj mnie", a ostatnimi czasy w kinie mogliśmy oglądać jego debiut reżyserski "Ex Machina". "28 dni później" zostało napisane w sposób nieprzewidywalny i zaskakujący dla widza. Pierwsza połowa to kino drogi, w którym twórca w dużej mierze skupia się na przedstawieniu relacji międzyludzkich. Natomiast druga wkracza na zupełnie inne tory, pokazując brutalność i ciemną stronę ludzkiej natury. Znakomite jest, że widz poznając tą historię nie jest w stanie przewidzieć, w którą stronę zmierza jej finał i do samego końca czuje kumulujące się w nim napięcie.

   Danny Boyle wyreżyserował kino grozy z prawdziwego zdarzenia, w którym nie znajdziemy rozlewu sztucznej krwi i przerażającej charakteryzacji. Może właśnie dlatego "28 dni później" wydaje się być produkcją bardziej ludzką, prawdopodobną, dzięki czemu zostaje z widzem jeszcze na długo po seansie.

8/10 

Jaki film z zombie w tle warto zobaczyć?
Jaki jest najlepszy horror, który widzieliście?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz